Jakiś czas temu, poznańska pracowania Art-Rod przygotowała mi wędzisko, dla którego długo szukałem optymalnego zastosowania. Takiego, w którym będę mógł maksymalnie wykorzystać wszystkie jego atuty. Oczywiście, używałem tego kija na Bałtyku, bardzo dobrze sprawdzał się podczas łowienia z małej łodzi, egzamin zdawał także podczas lekkiego łowienia z kutrów, ale wiedziałem i czułem, że jest jeszcze coś co mój Talon potrafi, a czego jeszcze nie jestem świadom. No i wyszło szydło z worka!
Wędkę tą w tym roku zabrałem do Norwegii. Maksymalny ciężar rzutowy określony na 85 gram i długość 320 cm predysponowały ją do lekkiego pilkerowania lub też łowienia na gumy. Jej łososiowy blank okazał się nie do przecenienia. Czułem na nim każde branie, nawet te najbardziej subtelne. Ale to nie jest jej podstawowy atut! Nieczęsto wpada mi w ręce kij, który tak dobrze „trzyma” ryby, teraz wiem dlaczego taką opinię mają blanki Talon-a. Wędki tej używałem do łowienia rdzawców, o czym przeczytacie wkrótce na łamach Wiadomości Wędkarskich. Te bardzo waleczne ryby podczas holów mają cały arsenał trików. Zrywy, gwałtowne odjazdy, uderzenia, czasami brania przy burcie łodzi – Talon składał się w parabolę, dzielnie znosił wszystko, a do tego dawał jeszcze maksimum przyjemności z walki. Ktoś mądry kiedyś powiedział, że wędek uniwersalnych nie ma. Zabawka jaką wykonali dla mnie specjaliści z Art-Rod jest na to dowodem. W przypadku dorszy tak subtelny kij nie jest wykorzystywany maksymalnie, a to chociażby z powodu mało dynamicznego holu. Kiedy walczymy z żywymi torpedami, a takie są łososie, rdzawce, tuńczyki czy chociażby makrele, każdy wada zostaje obnażona, a każda zaleta unaoczniona!
Podczas łowienia używałem gum sandeel od Savage Gear, które zbroiłem w 60 lub 90 gramowe główki mojej produkcji, zależało to od głębokości. Kiedyś Marek Szymański stwierdził, że są one jednymi z najlepszych dostępnych na rynku do verticala. Do morskiego spinningu także doskonale się nadają! Zerknijcie na zdjęcia i zwróćcie uwagę jak poszarpane są gumy, których tam używałem. Rdzawce i dorsze zniszczyły ich mnóstwo, ale część udało mi się przywieźć do kraju, między innymi po to aby móc wam je zademonstrować.
Reasumując, mój wędkarski nos dobrze podpowiedział mi co zabrać do Norwegii , a z perspektywy czasu i doznań jakich mogłem doświadczyć mogę stanowczo stwierdzić, że wybór był optymalny. Jeżeli szukać doskonałej wędki do morskiego spinningu, a do tego chcielibyście mieć coś niepowtarzalnego, indywidualnego, dopasowanego do Was, to zachęcam do kontaktu z poznańską pracownią Art.-Rod. Z pewnością żałować tego nie będziecie!