W nowym numerze Wiadomości Wędkarskich opublikowany został mój tekst dotyczący pilkerów. Zapraszam do lektury 🙂
Wędkarstwo morskie w naszym kraju rozwija się bardzo dynamicznie. Dotyczy to całego sprzętu, począwszy od wędzisk, kołowrotków, linek, akcesoriów, na przynętach kończąc. Z perspektywy czasu można powiedzieć, że w wabikach doszło do prawdziwej rewolucji.
Jeszcze nie tak dawno w wędkarskiej prasie mogliśmy przeczytać o tym, jak robić pilkery ze stalowych rur, które zasypywane były piaskiem i zalewane ołowiem. W owych czasach zakup Parasolki – pilkera, którego nazwa wzięła się stąd, że wykonywano je z elementów odzyskiwanych z parasoli – był nie lada wyzwaniem. Obecnie na rynku mamy olbrzymi wybór wszelkiego rodzaju pilkerów, różniących się zarówno kolorystyką, jaki i masą oraz kształtem. Wielu z nas, stają przed regałem z przynętami, ma nie lada dylemat: co wybrać przy tak ogromnej ofercie?
Aby pomóc Wam chociaż w niewielkim stopniu rozwiać wątpliwości, w tekście tym scharakteryzuję podstawowe i najbardziej popularne modele, które na co dzień spotykamy w pudłach wędkarzy. Mam nadzieję, że ten krótki teks pozwoli wam lepiej poznać pilkery, które na co dzień widzicie w sklepach, a tym samym ułatwi wybór, kiedy będzie zastanawiać się po którą przynętę sięgnąć.
Do zobaczenia gdzieś na morzu!
Pilker Bora (Born) – gdyby prowadzić ranking popularności pilkerów, bez wątpienia model ten byłby w ścisłej czołówce. Pierwotnie nazywał się Skagerak i znajdował się w ofercie firmy D.A.M. Obecnie, praktycznie każda z liczących się marek ma go w katalogu, choć nie wszystkie są identyczne. Przynęta ta swoją skuteczność zawdzięcza przede wszystkim kształtowi. Nie trzeba być wytrawnym wędkarzem aby nadać jej pracą kuszącą morskie drapieżniki. Bez względu na rodzaj łowiska, jego głębokość i charakterystykę, wabik ten potrafi być skuteczny. Spektrum wag i kolorów sprawia, że zarówno wędkarze bałtyccy, jak i ci odwiedzający skandynawskie łowiska, mają go w swoim arsenale.
Pilker Parasolka – klasyka polskiego wędkowania z kutrów na przynęty sztuczne. Model ten był rarytasem w czasach, kiedy z zaopatrzeniem w morskie przynęty sztuczne bywało krucho. Opinie dotyczące tego gdzie powstał są różne. Najczęściej jednak mówi się o tym, że wymyślili go wędkarze z Lęborka, dla których podstawowym portem była Łeba. Przynęta ta przez szereg lat ewoluowała. Najczęściej składała się z dwóch połączonych ze sobą elementów, z których jeden zalewany był ołowiem. Polscy wędkarze są bardzo zaradni, i co niektórzy, potrafili zakładać do „parasolki” nawet 3 kotwice! Oczywiście byli i tacy ,którzy potrafili nadawać jej pracę, której wątłusze nie potrafiły się oprzeć. Z biegiem lat pilkery te traciły na popularności i coraz rzadziej widzimy je na kutrach.
Pilker Banan – model, który ma lepsze i gorsze momenty, ale praktycznie od zawsze jest na topie. Jego charakterystyczna budowa nadaje mu pracę, która ciężko osiągnąć innym wabikiem. Pilker ten „fruwa” w toni, penetrując różne warstwy wody w poszukiwaniu ryb. Bardzo ładnie odchodzi na boki, stąd też jego skuteczność. Mniejsze wagi są dobre na polskich łowiskach, większe dedykowane są wodą norweskim. Najmniejsze „Banany” jakie spotkałem na rynku miały 50 gram, największe ważyły 1,5 kilograma!
Pilker Tobiasz – jak sama nazwa wskazuje, przynęta ta imituje rybę, która bardzo często jest pokarmem wątłuszy. Sprawdzony i skuteczny model, dla wielu wędkarzy jeden z pierwszych ich wyborów. Mnogość wariantów kolorystycznych i wielkości sprawia, że „Tobiasze” potrafią być skuteczne są wielu sytuacjach. Przy odrobinie wprawy można nadać im pracę, która kusić będzie zarówno podczas łowienia w toni, jak i przy dnie.
Pilker Agresor – jeden z topowych modeli. Jego płaski kształt i zwarta budowa powodują, że w rękach doświadczonego wędkarza, potrafi pustoszyć ławice wątłuszy, bez względu na to, w której warstwie wody one żerują. Model ten jest następcą „Bory” i można w niech znaleźć wiele podobieństw, choć i oczywiście gołym okiem widoczne są różnice, takie jak chociażby oczy czy żebrowanie na bokach, które doskonale załamuje światło.
Pilker Śledź – nazwa mówi wszystko. Bardzo popularny wabik, który kształtem przypomina śledzia. Przynęta niemal idealna do łowienia z opadu, a tak obecnie najczęściej prowadzi się przynęty. Jej kształt pozwala na bardzo dalekie wyrzuty i penetrowanie różnych głębokości. Wabik ten, odpowiednio prowadzony, zachowuje się bardziej jak błystka wahadłowa niż pilker. Rozpiętość barw i ciężarów jest tak duża, że z powodzeniem używa się go w Polsce jak i Skandynawii.
Pilker Kanibal – wierne odwzorowanie kształtu i kolorystyki dorsza. Jego budowa sprawia, że można bardzo daleko rzucać, a niewątpliwym atutem jest także to, że bardzo szybko schodzi do dna, dzięki czemu możemy łowić lżej, niż przy zastosowaniu innych przynęt. Nie jest tajemnicą, że małe dorsze z chęcią zjadane są przez wszystkich morskich drapieżców, stąd też skuteczność tego pilkera.